"Baśnie" tom 2: "Folwark zwierzęcy" Gdy na Farmie jedna z trzech świnek zostaje dla przykładu zamordowana, staje się jasne, że żarty się skończyły. To już nie jest poszukiwanie ukrywającej się Róży Czerwonej. To walka na śmierć i życie w niezrozumiałym buncie jednych Baśniowców przeciw innym. Ciapowata Śnieżka będzie musiała zdrowo się nabiegać, by ocalić własną skórę i znaleźć sprzymierzeńców. Zgodnie z tytułem Willingham wplótł w swój baśniowy świat wątki z Orwella, jednak w większości głównych ról osadził ludzi. Nawet przywódcą rewolucji zostaje Złotowłosa z bajki o trzech misiach, a nie któraś z trzech świnek (co sugerowałby początek). W morzu zwierzęcych bohaterów wyróżnia się w zasadzie tylko lis Reynard, barwna postać znana dobrze na zachodzie Europy, w polskim tłumaczeniu sprowadzona do roli liska-chytruska z ezopowej bajki o serze. Cały tom zrealizowany jest w zupełnie innej konwencji, niż "Na wygnaniu". Tym razem Willingham napisał dynamiczną historię sensacyjną, którą czyta się niemal jednym tchem. Pościgi, strzelaniny, nieoczekiwane zwroty akcji i szokujący finał. Co ciekawe, nie brakuje tu też sporej dawki magii, a najwyraźniejszym znakiem umowności całego świata Baśniowców jest niebanalne rozwinięcie tematu ich pozornej nieśmiertelności. Wygląda na to, że Willingham postawił sobie za punkt honoru odkurzyć postać zapomnianej Róży Czerwonej. Na razie przy jej pomocy zbudował nowy układ sił. Widać wyraźnie, że przygotowuje nas – i swoich bohaterów – do tego, co nieuniknione. Bowiem Baśniowcy coraz głośniej przebąkują o konfrontacji z Adwersarzem. To już nie jest pytanie "czy" tylko "kiedy" zmierzą się ze swoim potężnym wrogiem. [Jarek Obważanek, 9.06.2008] "Baśnie" tom
2: "Folwark zwierzęcy" |
Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.