RECENZJE

"Człowiek Paroovka vs. Grand Banda"

Dwa w jednym. To, co początkowo było receptą na zbyt krótkie serie, staje się powoli znakiem rozpoznawczym albumów Lachowicza. Pierwszym, wydanym jeszcze nieoficjalnie, był "Gang Wąsaczy" złączony z "Przygodami Pana W." Drugim omawiany tutaj "Człowiek Paroovka vs. Grand Banda". A już za parę miesięcy czeka nas premiera komiksu "Człowiek Paroovka vs. Gang Wąsaczy".

Ale chociaż włączenie do jednego albumu dwóch serii ponownie było zabiegiem wymuszonym, to tym razem Lachowicz postanowił jakoś je ze sobą pogodzić. Co prawda, jak na flipbook przystało, każdą serię zaczyna się czytać od swojej okładki, ale na środku dochodzi do sympatycznego powiązania epilogów historii o Paroovce i Grand Bandzie.

Jest to o tyle ciekawe, że obydwie serie bardzo się od siebie różnią. W Paroovce mamy dość gęstą narrację, większość odcinków zamyka się w dwóch-trzech stronach, tymczasem przygody Kazi i Mirki są niemymi, dwa razy dłuższymi komiksami, w których tak naprawdę dzieje się niewiele. Paroovka jest superbohaterem, który ratuje swój mały świat od superłotrów i podrywa coraz to nowe laski, a Kazia i Mirka to mroczne emerytki, które dokonują drobnych, choć spektakularnych kradzieży i rozbojów, by uzyskać osobiste korzyści (zdobyte przedmioty wykorzystując zazwyczaj w dość niespodziewany sposób).

Ale jedno wszystkie te historie łączy: są bardzo sympatyczne, lekkie i przyjemne. Czytając je może nie pokładałem się ze śmiechu, ale przynajmniej niemal nieustannie się uśmiechałem. Złoczyńcy są tu występni niemal symbolicznie (zwłaszcza emerytki), a początkowo dramatyczne sytuacje kończą się w zaskakujący, zabawny sposób. W przygodach Paroovki Lachowicz nie trzyma się kurczowo konwencji komiksu superbohaterskiego. W jednym odcinku pokazuje, co główny bohater robi po pracy, w innym doprowadza do spotkania starych kumpli.

Miły odbiór to też duża zasługa kreskówkowych, syntetycznych rysunków Lachowicza i lukrowych kolorów Kuczmy. Co tu wiele pisać: są po prostu ładne. Rysownik wypracował sobie czytelną, przejrzystą kreskę i konsekwentnie ją rozwija. Z kolei kolorysta umiejętnie dostosowuje się do sytuacji przedstawionej w danym odcinku (może pominąwszy obrzydliwe kafelki u Markiza).

Chociaż historie Lachowicza są w zasadzie adresowane do dzieci, to autor wplótł w nie wiele dość subtelnych aluzji erotycznych. Tu młode mięsko, tam Hrabia Zbook. Zresztą delikatne zabawy słowem są w przygodach Paroovki wszechobecne. Podobnie jest w warstwie graficznej: w jednym miejscu rozebrane do bielizny pielęgniarki, w innym gorąca pokojówka.

Część z tego, co nie zmieściło się w albumie, autorzy wrzucili do Internetu. W tajnej strefie parówkowej strony czeka nas prawdziwa uczta. Dwie dodatkowe historie w kolorze (po jednej o Parówce i Grand Bandzie), długa, archiwalna historia z Człowiekiem Parówką Drobiową, bohaterowie Lachowicza w ujęciu kilku innych rysowników, czy wreszcie album z fotografiami autentycznego Baru Słonecznego. A na paroovkowym blogu Lachowicz opowiada sukcesywnie o kulisach powstawania każdej opublikowanej w albumie historii. Po raz pierwszy czytając polski komiks można się poczuć jak podczas oglądania filmu na DVD z tonami dodatków na drugiej płycie.

[Jarek Obważanek]

"Człowiek Paroovka vs. Grand Banda"
Scenariusz: Marek Lachowicz
Rysunki: Marek Lachowicz
Kolory: Tomasz "TJFK" Kuczma
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: 03.2006
Liczba stron: 52
Format: 16,5 x 23,5 cm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: specjalistyczne
Cena: 19,90 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa