
"Born" część 3 Ten odcinek żołnierze spędzają na oczekiwaniu. Na samolot, który zabierze ich do domu. Ale Frank Castle nie chce wracać. Czeka na ostateczny szturm na jego bazę. Szturm, który nadejdzie wraz z deszczem. Chociaż zdaje sobie sprawę, że jego żołnierze nie są na to przygotowani. Castle wyraźnie mięknie. Ma opory przed wykonaniem wyroku na jego tchórzliwym przełożonym, wdaje się w gadkę o rodzinie z szeregowcem. Ta chwila słabości pozwala na pokazanie bardziej ludzkiej strony kapitana. On ma po co, ma dla kogo wracać do domu. Ale jego mroczna strona wcale tego nie chce. W końcu jest najtwardszym z twardych. Sporo w tym zeszycie gadania, wzniosłych haseł i szczytnych idei. Chociaż Ennis szybko wszystko kontruje bardziej realistycznymi obrazami. W efekcie dostajemy gorzki i niezbyt moralizatorski obraz wojennej groteski. Rolnicy w drewniakach przeciwko ujaranym dzieciakom w mundurach. W sumie odcinek niezbyt interesujący, mimo że dość wyważony i bardzo sensownie zakończony. Miała być wojenna zawierucha, a tymczasem praktycznie cały zeszyt Ennis zużył chyba wyłącznie po to, żeby wprowadzić kilka niekoniecznie najciekawszych dialogów i opóźnić ostateczną konfrontację z wrogiem. A ten komiks jest za krótki na takie manewry. [Jarek Obważanek] "Born" część
3 |
Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.