RECENZJE

"Hiroszima 1945. Bosonogi Gen" tom 1

Pierwsze chwile z tym komiksem są trudne. Okrucieństwo wojny i silne elementy groteski początkowo bardzo się ze sobą gryzą. Jednak po pewnym czasie przestaje to przeszkadzać, a cała opowieść ze strony na stronę coraz bardziej przeraża, aż do kulminacyjnego momentu wybuchu bomby atomowej, który, chociaż spodziewany od samego początku lektury, zmiótł mnie z fotela.

Głównie dlatego, że widziany jest oczami małego, psotnego chłopca, który z wielu rzeczy jeszcze nie zdaje sobie sprawy. Nieraz robi rzeczy zwariowane, chociaż jego intencje zawsze są czyste - czy to udając żebraka, aby zarobić pieniądze na jedzenie dla chorej matki, czy to tłukąc szyby w oknach, aby pomóc znaleźć pracę szklarzowi.

Ale wybuch, jakkolwiek bardzo tragiczny, nie jest tu najważniejszy. Album bowiem koncentruje się na przedstawieniu losów rodziny zadeklarowanego pacyfisty, pana Nakaoki. Ojciec Gena jest świadomy tego, że cała wojna tylko szkodzi Japonii. Jednak wszyscy wokół uważają go za zdrajcę i szykanują przy każdej okazji jego i całą jego rodzinę. Krzywdzą ich na różne, prymitywne i bulwersujące sposoby. Przewodniczący rady osiedla niszczy ich pole, nauczyciele pod pozorem kradzieży każą rozebrać się córce Nakaoki i tak dalej, i tak dalej - przykłady można mnożyć. Jednak mimo nieustannych szykan, mimo przymierania głodem Nakaoka się nie poddaje i wpaja swoim dzieciom swoje twarde zasady.

Wspomniałem na początku o grotesce. Nakaoka na ćwiczeniach bojowych puszcza bąki, Gen odgryza palce synowi przewodniczącego rady osiedla, a w dodatku ciągle ktoś kogoś bije. Najczęściej są to sytuacje mocno przerysowane - ofiary takich ciosów przelatują przez pół pomieszczenia bez szczególnego uszczerbku na zdrowiu. Bije każdy każdego: dorośli dzieci, dzieci dorosłych, mężczyźni kobiety, kobiety mężczyzn, obrywa nawet bliska porodu mama Gena.

Nie da się ukryć, że "Bosonogi Gen" od premiery w 1972 roku bardzo się zestarzał. Widać to w sztywnych, kanciastych, trochę prymitywnych rysunkach, w nienaturalnych grymasach twarzy bohaterów, w problemach z perspektywą. Więcej tu podobieństw do dzieł rysowników europejskich, takich jak Edgar P. Jacobs, niż do dokonań Tezuki, którego Nakazawa wskazuje jako swego mistrza. Jednocześnie nie brak elementów zdecydowanie mangowych: wielkich kropel potu, szerokich strumieni łez. W dodatku ten toporny, nienaturalny styl okazuje się mieć wielką siłę przekazu w prezentowaniu osób poszkodowanych w wyniku wybuch bomby atomowej.

Komiks jest uderzająco moralizatorski. Nastawiony jest na pokazywanie wojny w jak najgorszym świetle, podkreślonym ciągłym wykładami na temat tego, kto na niej traci i ile. Sądzę, że można to było przedstawić mniej nachalnie. Rzuca się też w oczy jednoznacznie oskarżycielskie sportretowanie konstruktorów bomby atomowej oraz pilotów bombowca Enola Gay. Chociaż gorzkich słów autor nie żałuje też samym Japończykom - dumnym, zaślepionym przez cesarza ludziom, którzy woleli popełnić samobójstwo, niż dostać się w ręce amerykańskich żołnierzy.

Jednak mimo widocznego archaizmu, mimo natrętnego moralizatorstwa, warto zainteresować się "Bosonogim Genem", bo to, najkrócej pisząc, bardzo poruszająca historia obyczajowa.

[Jarek Obważanek]

Scenariusz: Keiji Nakazawa
Rysunki: Keiji Nakazawa
Tłumaczenie: Katsuyoshi Watanabe i Monika Gaczyńska
Wydawca: Waneko
Data wydania: 08.2004
Wydawca oryginału: Shobunsha
Data wydania oryginału: 1972
Liczba stron: 288
Format: 148 x 210 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały + 4 strony kolorowe
Dystrybucja: salony prasowe
Cena: 25,00 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa