RECENZJE

"Mroczne dni" część 1

Pisząc o "30 dniach nocy" pochwaliłem pomysł umieszczenia akcji na Alasce, ale jego rozwinięcie uznałem za słabe. Kontynuacja tego głośnego (przynajmniej w Stanach) horroru nie tylko jest przeciętnie zrealizowana, jak część pierwsza. Nie ma nawet ciekawego pomysłu na akcję.

Po śmierci męża Stella Olemaun planuje zemstę na wampirach. Opuszcza Barrow i wraz z kilkoma pomocnikami urządza zasadzkę. Forma owej zasadzki jest osobliwa. Stella napisała książkę o swoich przeżyciach w trakcie ataku wampirów na Barrow i spodziewa się, że krwiopijcy pojawią się na jej spotkaniu autorskim. I nie myli się, chociaż po kilku bardzo widowiskowych kadrach okazuje się, że nie było żadnej rzeźni, że w zasadzie nic nikomu się nie stało. Widać, że rysownik mocno przesadza w scenach, w których przelewa się krew - najpierw fontanny posoki a potem okazuje się, że zaatakowana osoba jest ledwo zadraśnięta. Jednak inna sprawa to luki w fabule. Zamknięta sala, dużo ludzi, wśród nich wiele wampirów, widoczne spore zamieszanie i jaki efekt? Otóż żaden, wygląda na to, że nieumarli nic nikomu nie zrobili, poza tym, że jeden zadrapał Stellę.

W zasadzie komiks ten do mnie nie przemawia. Jest co prawda kilka dość poruszających, makabrycznych scen, ale poza tym bohaterowie zachowują się w niezrozumiały sposób (np. policja wypuszcza osoby, które spowodowały strzelaninę), a w roli głównej występuje fanatyczna twardzielka, której wypowiedzi budzą uśmiech politowania. Tym bardziej, że jest niekonsekwentna. Najpierw patrzy, jak jej mąż umiera nie chcąc żyć wiecznie jako wampir, a potem, gdy pojawia się cień szansy, chce go przywrócić do życia, a raczej do funkcjonowania w roli wampira. Do mnie wszystkie poważne rozmowy o śmierci bliskich i o walce z wampirami, jakich tu nie brakuje, zupełnie nie trafiały. Może jednak wielcy fani horrorów zupełnie nie baczą na takie sprawy i dla nich ten komiks będzie świetny. Ale ja wielkim fanem horrorów nie jestem, chociaż ich nie unikam i zdarzało mi się natrafiać na pozycje komiksowe czy filmowe, w które rzeczywiście się angażowałem. "Mroczne dni" do nich nie należą.

Rysunki są miejscami bardzo efektowne - zwłaszcza tam, gdzie przelewa się dużo krwi. Ale przy bardziej statycznych sekwencjach okazuje się, że ilustracje są w sumie nieszczególne. Templesmith bawi się mocno komputerem. W swoje pospiesznie wykonane rysunki wstawia zdjęcia twarzy, poza tym widać tu trochę maźnięć pędzlem, trochę komputerowych bajerów. A wszystko zazwyczaj sensownie stonowane, sprowadzone raz do błękitów a raz do brązów. Efekt końcowy miejscami zachwyca a miejscami odrzuca. Generalnie trzeba stwierdzić, że komiks narysowany jest niestarannie, chociaż przez dużą jego część kompletnie to nie przeszkadza. Są jednak miejsca, gdzie strasznie to razi. Głównie tam, gdzie postacie wyglądają jak laleczki, a nie jak ludzie z krwi i kości.

Jeszcze tylko "detal". Drukarnia strasznie poskąpiła kleju i okładka albumu odkleiła się od zawartości po pierwszym czytaniu.

[Jarek Obważanek]

Scenariusz: Steve Niles
Rysunki: Ben Templesmith
Tłumaczenie: Orkanaugorze
Wydawca: Mandragora
Data wydania: 04.2004
Wydawca oryginału: Idea + Design Works, Llc.
Data wydania oryginału:
Liczba stron: 72
Format: B5
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 19,90 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa