RECENZJE

"Konwój"


Na polskim rynku komiksów wojennych jest bardzo mało, ale wielbiciele tej tematyki zdecydowanie nie powinni, z braku alternatyw, zbliżać się do albumu Dimitriego. Zdecydowanie lepiej wydać pieniądze na antologię "Wrzesień".

Rysunki w "Kowoju" są miejscami wręcz koszmarne. Nie są to jakieś małe, nieznaczące uchybienia - to są poważne błędy, które widać na pierwszy rzut oka. Zobaczy je każdy czytelnik, zobaczyć też powinien redaktor stojący w Glenacie nad Dimitrim i odesłać go z takimi kadrami do diabła. Albo przynajmniej do poprawy. Dimitri ma szczególne problemy z rysowaniem kobiet. W całym komiksie występuje właściwie jedna, ale prawie bez przerwy wygląda nieciekawie, a w dodatku na każdym kadrze wygląda inaczej - raz jest w miarę ładna, raz jest koszmarną babą z obwisłymi piersiami, innym jeszcze razem ma ramiona jak zawodowy pływak. Z rysunkami mężczyzn bywa różnie, większość jest w miarę w porządku, ale trafiają się takie nieporozumienia, że szkoda się rozpisywać. W sumie większość grzechów Dimitriego w przypadku obrazków z mężczyznami ogranicza się do portretów, bo sylwetki autor przedstawia całkiem nieźle. Jednak generalny wniosek jest prosty: Dimitri zdecydowanie nie radzi sobie z rysowaniem postaci.

Bo tła, przedmioty wszelkiego rodzaju wyglądają dobrze. Nawet postacie w oddaleniu wyglądają jakby lepiej. Dimitri starannie, realistycznie i precyzyjnie rysuje sprzęt wojskowy, w tym statki i samoloty. Do tego przyjemnie, poprawnie koloruje. Chociaż tu też jest nierówno - znacznie lepiej, ciekawiej pokolorowane są sceny z bitew morskich, niż rozmowy bohaterów, którym w dodatku Dimitri daje niepotrzebne, białe plamy na twarzach.

Fabuła w zasadzie w niczym nie ustępuje rysunkom - jest równie nieciekawa. W 1941 roku konwój statków handlowych wyrusza z Ameryki, by wspomóc walczący Związek Radziecki zapasami paliwa i amunicji. Po drodze atakują go U-Booty, z którymi eskortujące transportowce niszczyciele nie mogą sobie dać rady. Sytuacja jest dramatyczna, gdyż w trakcie zmagań z niewidzialnym wrogiem konwój traci kolejne jednostki.

Może nawet historia jakoś by się prezentowała, gdyby Dimitri nie wpadł na pomysł prowadzenia jej od strony załogi duńskiego statku. Aby jeszcze dodatkowo akcję ubarwić, na pokład przemycił prostytutkę Lottę - przyjaciółkę jednego z marynarzy. To już kompletnie położyło komiks, w którym najważniejsze stało się z kim i dlaczego dziwka się prześpi. Dimitri chciał z pewnością uatrakcyjnić niezbyt barwny epizod wojenny, a zamiast tego po prostu go zarżnął do końca. Może historia konwoju, który bezskutecznie walczy z niewidzialnym wrogiem byłaby w miarę ciekawa, ale tylko w przypadku położenia głównego nacisku na akcję, a nie na zagrania i lamenty Lotty.

Na nic jednak gdybanie - komiks jest, jaki jest i nie warto sobie nim głowy zaprzątać. Niby humorystyczny wątek prostytutki i jej kochanków nijak nie pasuje do z założenia dramatycznej historii konwoju, przez co cała fabuła sypie się i prezentuje nieatrakcyjnie. Po prostu źle się ten komiks czyta. I to właśnie takie nieliczne albumy powodują, że wydawnictwo Twój Komiks ma opinię firmy wypuszczającej prawie same gnioty.

[Jarek Obważanek]

Przykładowa plansza

Tytuł oryginału: Le Convoi
Scenariusz: Dimitri (Guy Mouminoux)
Rysunki: Dimitri (Guy Mouminoux)
Tłumaczenie: Joanna Dylus
Wydawca: Motopol - Twój Komiks
Data wydania: 08.2003
Wydawca oryginału: Glénat
Liczba stron: 48
Format: A4
Papier: błyszczący
Oprawa: miękka
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 18,90 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa