RECENZJE

"Lanfeust z Troy" tom 6: "Cesarzowa C'ixi"



WRAK POLECA

Egmont ostatnio nas nie rozpieszczał przygodami Lanfeusta. Po regularnym wydawaniu pierwszych pięciu tomów w odstępach 3-miesięcznych (z jednym wyjątkiem okresu 2-miesięcznego) nastąpiło aż 10 miesięcy przerwy. Grzech ogromnego opóźniania kolejnych tomów nie jest jak widać zarezerwowany wyłącznie dla Motopolu.

Do zakupu albumu zachęca gorąca okładka z C'ixi. Jak może mgliście pamiętacie, odłączyła się ona od swojego ojca, siostry, Lanfeusta i Hebiusa, próbujących dotrzeć do Magohamotha. Drużyna niespecjalnie przejęła się tą stratą sądząc, że dziewczyna grzecznie na nich zaczeka w mieście Xindu. C'ixi jednak nigdy nie należała do grzecznych, więc nie mogła nie skorzystać z nadarzającej się okazji. Co konkretnie zrobiła, ujawniał nie będę - tytuł jest wystarczająco sugestywny. Przyznam, że cały ten wątek trochę mnie zasmucił.

Tymczasem drużyna podąża do pałacu bogów. Chyba nikogo nie zdziwi jeśli napiszę, że droga do celu do łatwych nie należy. Jak zwykle nie brakuje spektakularnych walk, w których wśród litrów krwi znalazło się miejsce dla szczypty ironii. Zdarzają się sytuacje naprawdę dramatyczne - Arleston nie należy do autorów, którzy dbają, by głównym bohaterom absolutnie nic się nie stało, o czym mogliśmy się przekonać już wielokrotnie. To powoduje, że czytając album nieraz można mieć poważne obawy o życie członków drużyny. Dzieje się dużo i ciekawie, akcja toczy się w szaleńczym nieraz tempie, a wszystko znakomicie i żywo przedstawia Tarquin na swoich rysunkach. Do tego nieraz tory wydarzeń skręcają w zupełnie niespodziewanych kierunkach. Co ciekawe, scenarzysta czerpie inspiracje nawet z westernu.

Nie brakuje humoru, czasem dość niewybrednego, rubasznego. Nawet w trakcie walki autorzy pozwalają sobie na żarty różnego kalibru. Nie jest to humor bardzo mocny - może trochę przytłacza go jednak dość dramatyczna linia fabularna. Autorzy ironizują gdzie się da i jest to w niektórych momentach wręcz nie do przełknięcia. Ogólnie album dobrze się czyta, jest ciekawy i dobrze napisany. Niewymagająca rozrywka na bardzo dobrym poziomie.

Tarquin również stanął na wysokości zadania przedstawiając barwny i ciekawy świat. Oglądamy galerię nowych interesujących postaci, w tym naprawdę niebanalną lawinicę. Otoczenie bohaterów jest bogate, pojazdy fantazyjne. Rysunek jest swobodny, żywy, dynamiczny, kipi przy tym od ciekawych detali. Dość dobry jest również kolor, realistyczny i niczym się nie wyróżniający.

Niestety, tłumaczka zrobiła w tekście poważny błąd - zmieniła imię bogini przyjemności. W tomie poprzednim nazywała się Cyc-Alina, a w omawianym odcinku zwana jest Wilgothna. Poza tą wpadką tekst jest bardzo dobry, lekko się go czyta i zawiera trochę przyjemnych smaczków.

[Jarek Obważanek]

Tytuł oryginalny: C'ixi impératrice
Scenariusz: Scotch Arleston
Rysunki: Didier Tarquin
Kolor: Lencot
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 06.2003
Wydawca oryginału: Soleil Production
Data wydania oryginału: 1998
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 29
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 17,90 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa