RECENZJE

"Star Wars" - "Dziedzic Imperium" 1, 2 i 3

Od samego początku swojej serii komiksowej Amber zainteresował się "Gwiezdnymi wojnami". Posunięcie to było logiczne biorąc pod uwagę to, że to właśnie ten edytor od lat zajmuje się wydawaniem powieści z obszernego świata stworzonego przez Lucasa.

Szybko też sięgnął po komiksową adaptację trylogii Zahna (czy Thrawna, zależy jak na to patrzeć), słusznie uznawanej za jedno z najlepszych rozwinięć "Gwiezdnych wojen". Zahn akcję swego tryptyku umieścił 5 lat po zniszczeniu drugiej Gwiazdy Śmierci. Han i Leia są już małżeństwem oczekującym potomstwa, Luke jest rycerzem Jedi, rebelianci utworzyli Nową Republikę, spychając imperialne niedobitki na skraj galaktyki. Lecz oto pojawia się admirał Thrawn, charyzmatyczny dowódca, który uderzyć Nową Republikę w czuły punkt. W tym celu rozpoczyna dokładne przygotowania. Inną ciekawą postacią, która pojawia się na kartach powieści, jest Mara Jade, z jakichś przyczyn głęboko nienawidząca Luke'a Skywalkera. Pracuje u przemytnika, Talona Karrde - czy jednak zawsze była tylko przemytnikiem?

Całą trylogię zaadaptował jeden scenarzysta, ale każdą część narysowała inna ekipa. Pierwszą część, czyli omawianego tu "Dziedzica Imperium" stworzyli autorzy europejscy: Oliver Vatine (znany z serii "Aquablue") i Fred Blanchard (on maczał palce w czwartym tomie "Aquablue", ale nie jest wymieniony na okładce). Wywiązali się z tego zadania znakomicie. Rysunki są bardzo dobre - postacie niby realistyczne, ale jednak przetworzone, narysowane charakterystycznym, ciekawym stylem. Pierwszoplanowe gwiazdy filmu Vatine oddał po swojemu, nieco je zmieniając, ale nie gubiąc ich charakteru - łatwo je poznać, nim się przedstawią. Rysunkom nie brak ekspresji w oddawaniu postaci, ale przy tym również dyscypliny - każdy pojazd narysowany jest z dużą dbałością o podobieństwo do pierwowzoru filmowego. Postacie są żywe, akcja dynamiczna, kadrowanie dość przyjemne. Dużo dobrego robi niebanalny kolor - niebieskie zamiast czarnego tło walk kosmicznych, stonowana i ograniczona gama barw nałożonych pędzlem. Cieniowanie obiektów nie jest przesadne, najczęściej rozwiązane zaledwie dwoma odcieniami jednej barwy.

Wrócę jeszcze do fabuły, a konkretnie do pracy wykonanej przez Mike'a Barona, który zaadaptował powieść Zahna. Trzeba przyznać, że z zadaniem poradził sobie dobrze. Komiks czyta się przyjemnie, akcja się nie rwie i wiadomo o co chodzi (a niejasność i luki w fabule to najczęstsze wady wszelkich adaptacji). Sprawnie poskracał dialogi, niestety nie umiem napisać, czy wyciął jakieś całe sceny, gdyż pierwowzór czytałem dość dawno temu. Rzucił mi się w oczy tylko jeden szczegół, który zapamiętałem z powieści. Otóż Thrawn miał w swojej kwaterze na Gwiezdnym Niszczycielu galerię sztuki. W książce Zahn wyraźnie dawał do zrozumienia, że jest to prawdziwa kolekcja - opisywał rzeźby stojące na podestach, malowidła na ścianach - by chwilę później okazało się ze słów Thrawna, że to wszystko tylko hologramy. W komiksie takich wątpliwości nie mamy - od razu widać projekcję i wyjaśnienie admirała tylko bawi. Czy zawinił scenarzysta, czy może rysownik - trudno ocenić.

Całkowitym nieporozumieniem jest sposób, w jaki Amber wydał ten komiks. Zamiast normalnego, 150-stronicowego wydania zbiorczego, dostajemy 3 albumy po 52 strony i to w dodatku w twardych okładkach. Wartość całej historii to niemal 60 zł, gdy tymczasem Egmont wydawał swoje "Gwiezdne wojny" o połowę taniej na dobrym matowym papierze i w miękkiej oprawie. Fanatycy i tak kupią, ale dużo osób się rozmyśli, uznając cenę za zaporową. W USA "Gwiezdne wojny" są wydawane w miękkich okładkach, a twardą oprawę dostają jedynie ściśle limitowane, ekskluzywne wydania. Czy jest sens sztucznie windować cenę? Sądzę, że lepiej kosztem jakości (tzn. okładek) wydawać te komiksy za rozsądniejsze pieniądze. Tym bardziej, że album został skandalicznie wydrukowany ze słabych skanów, na których zupełnie nie ma ostrości a w wielu przypadkach również czerni.

[Jarek Obważanek]

Scenariusz: Mike Baron
Szkic: Olivier Vatine
Tusz: Fred Blanchard
Kolor: Isabelle Rabarot
Okładka: Mathieu Lauffray
Tłumaczenie: Andrzej Syrzycki
Wydawca: Amber
Liczba stron: 3 x 52
Format: B5
Oprawa: twarda
Papier: błyszczący
Druk: kolor
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 3 x 19,80 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa