RECENZJE

"Niewidzialna" tom 1: "Tajemnica Na"

Oglądanie tego komiksu stanowiło dla mnie niezwykłe wyzwanie. Tak nieprzyjemnej, straganowej kolorystyki jeszcze w komiksie nie widziałem. Na domiar złego autor nie wpadł na pomysł kolorowania pod konturem i każde, najdrobniejsze jego przesunięcie powoduje odsłonięcie nieprzyjemnych, białych linii. Dodajmy do tego żałosną fabułę i już mamy w zasadzie pełny obraz tego albumu.

Z granic układu słonecznego w kierunku Ziemi zbliża się tajemniczy statek kosmiczny. Na jego spotkanie wyrusza załoga ziemskiego satelity. Podczas bezpośredniej rozmowy z załogą statku uruchamia się nieoczekiwanie mechanizm autodestrukcji. Wszyscy ewakuują się na promy, lecz Centrala, rządząca ziemskimi kosmonautami i ogólnie dowodząca Ziemią odmawia tajemniczym przybyszom wejścia na pokład. Dowódczyni stacji sprzeciwia się tej decyzji i ratuje ich, w ten sposób sprowadzając ich na Ziemię.

Już od samego początku uderzają fatalne dialogi i idiotyczne pomysły, mające w założeniu być ciekawymi dodatkami opisującymi przedstawiony w komiksie świat. Oto na przykład dowódca - Sekstans - musi umieć posługiwać się sekstansem. Dlaczego? Bo kosmos jest jak morze!

Od początku autor utrzymuje aurę tajemniczości, która niezmiennie, przez cały czas wydawała mi się raczej kpiną. Maindron próbuje zaskoczyć, zaintrygować czytelnika, mówiąc mu, że nie wie gdzie jest Centrala oraz pokazując małą dziewczynkę o imieniu Na, która jest Niewidzialna i jest ostatnią deską ratunku. Kompletnie mu to intrygowanie nie wychodzi. Na ze swoim Mistrzem bez przerwy wymienia tajemnicze uśmieszki, które każdorazowo odbierałem jako wyraz indolencji scenarzysty, któremu wydaje się, że zaciekawia i wciąga w swoją grę, w rzeczywistości wcale tego nie robiąc, a budząc jedynie pusty śmiech z mojej strony. Dlaczego Na jest Niewidzialna i co to w ogóle oznacza? Tego się nie dowiemy. Ale brzmi intrygująco, prawda? Sprowadza się jednak do pustki. Scenarzysta całą sytuację chce rozwiązać banałem - Na zadaje Central pytanie, której jest tak żałosne, że nawet nie jest śmieszne. Maindronowi wydawało się zapewne, że podając proste rozwiązanie zaszokuje czytelnika, tymczasem banałem trzeba umieć się posługiwać, bo w niewprawnych rękach tego scenarzysty okazał się całkowicie nieskuteczny.

Warstwa graficzna jest połączeniem tradycyjnego rysunku linearnego z wypełnieniami stworzonymi komputerowo, zrealizowanym bez najmniejszego przemyślenia. Same rysunki złe nie są, widać w nich jakieś pojęcie autora o budowie człowieka, realizm, zachowanie proporcji. Komputerowe wypełnienia to już jednak jakieś nieporozumienie. W większości wypadków mamy do czynienia z trójwymiarowymi modelami, które na kartce imitują przestrzeń. Nie wygląda to dobrze z grubym, czarnym konturem. W scenach z naturalnym oświetleniem kolory są zbyt proste, zupełnie bez pomysłu, sterylne. Razi ostra czerwień krwi. Na kadrach ze sztucznym oświetleniem kłuje w oczy fatalny dobór kolorów (np. bezpośrednie łączenie czerwieni z zielenią). Nie jest to reguła, ale skutecznie zniechęca do komiksu. Dodatkowo autor bez żadnego powodu rozbiera główną bohaterkę - dowódczynię stacji.

Amber przoduje w wydawaniu w znakomitej formie najgorszych komiksów. Mam nadzieję, że edytor ten szybko zmądrzeje, zatrudni kogoś, kto o tym gatunku ma pojęcie i zrewiduje swoją politykę wydawniczą.

[Jarek Obważanek]

Scenariusz i rysunki: Alain Maindron
Wydawca: Amber
Liczba stron: 48
Format: A4
Oprawa: twarda
Papier: błyszczący
Druk: kolor
Cena: 19,80 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa