 |
|
Tommy Monaghan jest zabójcą superbohaterów. Kiedyś był zwykłym płatnym
mordercą, ale w wyniku spotkania z niezwykle brzydkim stworem uzyskał
supermoce - widzenie przez przedmioty i telepatię. Od tej pory zaczął
przyjmować zlecenia na osoby obdarzone mocami. Hitman ma normalne życie
osobiste - podrywa panienki, pije piwo, pali papierosy, a w środy gra
z kumplami w pokera (nie oszukuje przy pomocy swoich zdolności). Dodam
jeszcze, że mieszka w Gotham, chociaż z perspektywy Hitmana to miasto
wygląda nieco inaczej, niż z perspektywy Batmana.
Ennis stworzył postać, przy pomocy której mógł sobie zakpić z superherosów
DC. Stwierdził na wstępie, że teraz nietrudno o supermoce i Hitmanowi
przeciwników nie zabraknie. Przecież zawsze można wymyślić nowych. Chociaż
pomysł na wyśmianie uniwersum DC od wewnątrz jest ciekawy, to omawiany
album nie należy do najlepszych dokonań tego scenarzysty. Najpierw bardziej
żałosny niż śmieszny stwór Glonth, który "obdarza" Monaghana
mocami, później niezbyt odbiegająca od średniej superbohaterskiej nawalanki
fabuła, z kilkoma jasnymi punktami w stylu wierszyków Demona czy jego
walki z Glonthem przy pomocy samochodów.
Tak prezentuje się pierwszy zawarty w tomie odcinek, pochodzący z "Demon
Annual" 2. Kolejny, jeszcze mniej zabawny, choć zawierający kultową
wręcz scenę, to "Batman Chronicles" nr 4. Dopiero po tym przydługim
wstępie zaczyna się właściwa seria i to zaczyna się z wykopem. Już na
początku Ennis rzuca przyjemnie ironicznymi tekstami. Gwiazda Hitmana
zaczyna tu lśnić, chociaż nie jest to oślepiający blask. Również tutaj
nie brakuje różnych stworów i bohaterów, w tym samego Batmana. Hitman
odwiedza nawet Arkham.
Siłą Ennisa są dialogi, ale nie w Hitmanie. Tutaj nie ma długich, pasjonujących
rozmów. Owszem, pojawia się kilka dobrych scenek, np. dyskusja o "Wściekłych
psach", nasuwająca skojarzenia z dyskusją o piosence "Like a
Virgin" z tego obrazu, ale jest takich rozmów dość mało i są krótkie.
Rysunki są tak samo nierówne, jak fabuła. W "Demon Annual"
McCrea rysuje dość czystym, realistycznym, amerykańskim stylem. W "Batman
Chronicles" styl już jest nieco inny, więcej w kadrach czerni, kreska
robi się nieco ciekawsza. Jeszcze lepiej jest w kolejnych odcinkach, rysunki
są żywsze, ekspresyjne. Także kolor prezentuje się różnie, a to za sprawą
trzech kolorystów. W "Demmon Annual" jest dość typowa, jaskrawa
kolorystyka. Czerwienie, fiolety i zielenie aż kłują w oczy. "Batman
Chronicles" prezentuje najlepsze barwy w całym tomie - ciemne, brudne,
stonowane, a przy tym zupełnie płaskie. Efekt bardzo dobry. Kolorystka
pierwszych trzech zeszytów regularnej serii przekombinowała. Cieniowanie
jest zbyt mocne, co najgorzej wygląda na twarzy Wendy - zamiast delikatnych
cieni są na niej mocne plamy, które w dodatku są anatomicznie niepoprawne.
Generalnie jest to zbyt soczysta na tę tematykę gama barwna.
Komiks wydrukowany jest zaskakująco nierówno. Owszem, papier jest świetny,
ale są strony, na których występują przesunięcia kolorów albo słaba czerń.
Najgorzej jednak wyglądają te nieliczne strony, na których tekst nie jest
w całości wewnątrz dymków, ale wychodzi nieco w dół. Występują też różne
brudy, zauważyłem urwane słowo.
Nie wiem czy i komu polecić ten komiks. Fani "Kaznodziei" czy
"Pielgrzyma" zapewne się zawiodą. Dużo w tym albumie zwykłych
superbohaterskich przepychanek i mimo, że w zamierzeniu chodziło o parodię,
to nie ma ona odpowiedniej mocy. Słabo tu czuć Ennisa - owszem, występują
jakieś zdeformowane potwory i cięte dialogi, ale to za mało. Mam wrażenie,
że po prostu scenarzyście nienajlepiej wyszło. Można się trochę pośmiać,
ale tylko trochę. Fani tematyki superbohaterskiej mogą być z tego komiksu
zadowoleni.
[Jarek Obważanek]
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: John McCrea
Kolory: Gene D'Angelo, Glen Murakami, Carla Feeny
Tłumaczenie: Orkanaugorze
Wydawca: Mandragora
Liczba stron: 144
Format: B5
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolor
Cena: 29,90 zł
|