RECENZJE

"Fathom" cz. 1

Ogólny zarys historii nie jest specjalnie oryginalny, gdyż mamy do czynienia z rasą zamieszkującą głębiny oceanu. Jednak szybko okazuje się, że tylko z grubsza ta opowieść jest typowa, bo praktycznie wszystko, czego dowiadujemy się o podwodniakach, jest fascynujące. Oto bowiem podwodniacy są wyraźnie wrogo nastawieni do ludzi, a ich technologia przewyższa znacznie ludzką. Z resztą wygląda na to, że to nie tylko technologia, ale również ich wrodzone zdolności. Turner znakomicie dozuje informacje, racząc czytelnika ciągle nowymi ich strzępkami.

Główną bohaterką serii jest Aspen Matthews, która ma obsesję na punkcie wody, a z wykształcenia jest biologiem morskim. Poznajemy ją jeszcze jako dziecko, gdy schodzi z pokładu liniowca Paradise, od dziesięciu lat uznanego za zaginiony. Nikt na statku nie pamięta przeszłości, wszyscy pamiętają tylko, że byli na pokładzie i nic wcześniej. Szybki przeskok i już Aspen jest dorosłą kobietą, oczywiście zabójczo piękną, z niemożliwie długimi nogami i dużym biustem. Nie ma to jak tanie chwyty, by przyciągnąć klienta. Główna bohaterka udaje się w podróż do tajnego podwodnego laboratorium, gdzie styka się z tajemniczą technologią podwodniaków a także z uwięzionym przedstawicielem tej rasy. Akcja toczy się również na innych płaszczyznach, które jednak wzajemnie się łączą. Poznajemy admirała amerykańskiej marynarki wojennej, który styka się ze sprawą podwodniaków od samego początku - od obserwacji dziwnego światła pod wodą, przez zniszczenie promu kosmicznego Atlantis, aż do nawiązania kontaktu z obcą technologią przez jego podwładnych - załogę samolotu zdolnego do pływania pod wodą.

Fabuła jest generalnie ciekawa, zakrojona na dość szeroką skalę, pełna dynamicznej akcji. Dialogi nie olśniewają, a ogólny odbiór psuje przede wszystkim wspomniana wcześniej martwota twarzy postaci. W sumie komiks całkiem dobry, wypada nieco ponad przeciętność. Gdyby nie słaby klimat, mógłby być jeszcze lepszy, bo opowieść jest interesująca.

Polskie wydanie pozbawione zostało istotnej cechy oryginału. Otóż Turner dokonał rzeczy bezprecedensowej - pierwszy numer oprócz trzech alternatywnych okładek miał również po trzy alternatywne strony. Oznacza to, że początek, środek i koniec tej historii zostały przedstawione z perspektywy trzech różnych bohaterów. Z każdej wersji można się było dowiedzieć kilku dość ważnych informacji, których nie było w pozostałych. Amerykańskie wydania zbiorcze miały wszystkie trzy wersje na raz, w polskiej dostaliśmy wyłącznie wersję drugą. To jest dziwne, bo skoro już jedną, to dlaczego nie pierwszą, opowiadaną przez Aspen? Wydawca zapowiedział, że pozostałe wersje zamieści w trzeciej części - cieszy fakt, że chce naprawić swój błąd, ale martwi, że w ogóle dokonał czegoś takiego.

Skoro jest to komiks o morzu, to opis warstwy graficznej zacznę od morza detali, którymi uraczyli czytelników Michael Turner i tuszujący go Joe Weems w swych rysunkach. Wydawałoby się, że Turner rysuje profesjonalnie, niestety nie może się zdecydować na konkretną technikę. Z jednej strony oszczędny, dwustronicowy rysunek płynącej Aspen, z drugiej mała głowa Jarisa z dokładnie wyrysowanym zarostem. Przeważa styl oszczędny (czasami nawet zbyt, gdy np. w zbliżeniu stopy nie ma podziału na palce), a styl wyrysowany odstaje i razi. Chociaż nie wszędzie, to jednak detale są zbyt drobne i się zwyczajnie zlewają. Gdyby autor postawił jednoznacznie na styl czystszy, byłoby znacznie lepiej. Do tego dochodzi jeszcze cieniowanie równoległymi kreskami - stosowane tylko w niektórych miejscach i przez to również nieco nieuzasadnione. Generalnie Turner rysuje dobrze, nie ma najmniejszego problemu z przedstawianiem postaci, chociaż zdarzają mu się drobne wpadki. Razi mnie brak pośladków u niektórych bohaterów na kilku kadrach. Poza tym niektórym może nie podobać się zbyt smukła sylwetka głównej bohaterki, ale ja nie uważam tego za wadę. Niepotrzebną statykę do komiksu wprowadza szczątkowe występowanie mimiki. Najczęściej bohaterowie mają zamknięte usta, ich twarze zupełnie nic nie wyrażają (tak jak w polskich filmach). Psuje to wyraźnie klimat opowieści. Wszelkie wymyślne technologie oddane są bez większych problemów. W ogóle od strony wynalazków techniki rasy podwodnej komiks ten prezentuje się bardzo atrakcyjnie.

Kolorysta musi nadrabiać braki w rysunkach, np. dokańczać usta, które często nie są zamknięte z powodu owalnych wcięć będących refleksami światła. Jest to nieco komiczne, ponieważ często kolorysta dodaje jeszcze swoje refleksy według uznania. Generalnie kolorystyka jest bardzo przyjemna, profesjonalna, typowo komputerowa, ale nie do końca. Nie jest bowiem zupełnie realistyczna - barwy przedstawiające wydarzenia dawne są mocno stonowane, podmorskie głębie cieszą przyjemnymi błękitami i zieleniami a zachód słońca tonie w pięknej czerwieni.

Na koniec jeden błąd tłumaczenia - Jack mówi w rozmowie z Aspen: "Chłopie, ale ta woda jest zimna." Zwraca się w ten sposób do Aspen, a może po prostu mówi "rany" czy coś w podobnego?

[Jarek Obważanek]

scenariusz: Michael Turner i Bill O'Neil
rysunek: Michael Turner (szkic), Joe Weems (tusz)
Wydawca: Mandragora
96 stron, format B5, miękka oprawa, papier błyszczący, kolor
Cena: 24,90 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa