RECENZJE

"Produkt" nr 13 (3/2002)

Nowy "Produkt" to ogromna cegła. Co prawda kosztuje niemal 15 złotych, ale przy 144 stronach zawartości wychodzi zaledwie 10 groszy za stronę - to prawie za darmo. Wraz ze wzrostem objętości zaobserwowałem również wzrost jakości. Ale po kolei.

"Mondo & Dab" zaczyna się od świetnego wstępu narratora, później akcja toczy się średnio, ale po pewnym czasie znakomicie się rozkręca i do końca jest bardzo radosna (koniec obleśny, ale w klimacie całości). Historia jest przyjemnie absurdalna i zwariowana, świetnie pasuje do niej swobodna kreska Śledzia. Rzucają się w oczy fragmenty tuszowane przez Kurta - nie z powodu ich niższej jakości, tylko z powodu miększej kreski.

W historii o Jeżu Jerzym można zaobserwować postęp rysunkowy Leśniaka, który w swojej specyficznej manierze mimo wszystko stara się rysować ludzi dość szczegółowo. Fabularnie odcinek jest przyjemny, chociaż fakt umieszczenia w nim koncertu Cool Kids Of Death nieco denerwuje.

Komiksy KRLa znacznie lepsze, niż w poprzednim numerze. Przede wszystkim znakomity humor, poza tym - dzięki nieobecności Śledzia - równy rysunek w bardzo prymitywnej, oszczędnej manierze.

Bizon w "Pokoleniach" za bardzo zagłębił się w wymyślanie pokręconych losów swoich bohaterów, co zupełnie nie sprawdza się w krótkich odcinkach. Przeczytałem ostatnio wszystkie odcinki na raz i dopiero w ten sposób złapałem sens poszczególnych odcinków. Przede wszystkim rzuca się w oczy, że "Pokolenia" nie są już tak zabawne, jak na początku. Wtedy zawiłości fabularne były mniej istotne, bo seria była zabawna. Teraz humor jest znacznie słabszy i nie bardzo wiadomo o co chodzi bez przeczytania całości. Rysunkowo nowy odcinek jest zbyt ciężki, może Bizon powinien zmienić narzędzie na cieńsze, a może po prostu zubożyć kadry (rysunek ostatni wygląda dobrze, jest czysty i czytelny).

Myszkowski tym razem wyczarował 17 stron "Emilii, Tanka & Profesora", a słowo "wyczarował" jest chyba najbardziej na miejscu. Pominąwszy drobne problemy w kilku portretach, plansze Filipa robią ogromne wrażenie. Jego rozbuchane rysunki są pełne detali a przy tym swobodne, pełne odlotów a przy tym zdyscyplinowane. Widać ogromny nakład pracy, jaki autor włożył w każdą planszę. Fabularnie odcinek jest dobry, bardzo zabawny.

W tym numerze pojawiła się strona z trzema paskami komiksowymi. Odcinek "Kotka i Myszki" FILa bardzo słaby, nie spowodował u mnie nawet uśmiechu. Rewelacyjne są za to dwa kolejne paski - "Pan W." Lachowicza oraz "Florian i Gloria" Gonzalesa. Być może nie zareagowałbym tak żywiołowo na "Pana W.", gdybym nie czytał wcześniej dużej porcji jego przygód w drugim numerze magazynu "Komiks - Czerwony karzeł".

"Czas Ludzi Cienia" jest całkowicie poważnym komiksem. Zagadkowe morderstwo i jego wyjaśnienie, całość w oskarżycielskim tonie. Może głębszego sensu nabiera to z muzyką Sweet Noise, ale nie miałem możliwości sprawdzić. Tutaj Myszkowski zaprezentował styl znany ze "Stana Woyennego" - znacznie swobodniejszy, prostszy, bardziej szkicowy, z większą ilością czerni, niż w "Emilii, Tanku & Profesorze". Robi to średnie wrażenie, ale dobrze pasuje do opowieści. Razi brak ostrości kreski - jest rozmyta.

Drugi odcinek "Shinear" sprawia wrażenie zupełnie innego komiksu. Brak akcji, mnóstwo wyjaśnień na temat świata przedstawionego. Właściwie to tylko wstęp do jakiejś szerzej zakrojonej akcji. Rysunki tym razem posiadają odpowiedni poziom czerni. Całość wygląda znakomicie, ogromny rozmach i swoboda przy zdyscyplinowanej, dokładnej kresce.

Weatherspoon zaprezentował bardzo przemyślany fabularnie odcinek "Josephine". Na początku wydaje się całkowicie bezsensowny, lecz im bliżej końca, tym bardziej wszystko staje się jasne i w efekcie okazuje się, że to bardzo dobra historia. Nadal sądzę, że kadry na wielu stronach są zbyt małe, toną w mnogości szczegółów, ocierając się o utratę czytelności. Na stronie 73 tych wad nie ma, chociaż są zbyt małe odstępy między kadrami. Moje uwagi nie dotyczą strony 83 - doskonale rozumiem zamysł autora i ta plansza mi się podoba. Generalnie Clarence prezentuje bardzo dobry, szczegółowy, dość realistyczny rysunek, który zdradza pewne inspiracje Mignolą.

Sytuacja w "Gudrun" wyraźnie się rozjaśniła i to nie tylko fabularnie. Kurt nieco zbliżył się do starego stylu znanego z "Gangsty", przez co na rysunkach nieco więcej widać. Pod względem grafiki jestem z tego odcinka bardzo zadowolony, mimo że na ostatniej stronie Kurt poszedł na łatwiznę i umieścił trzy kopie tego samego kadru. Z kolei Śledziu rozjaśnił bardzo sytuację fabularną. Mocno powiało "Rokiem 1984" Orwella. Obok wyjaśnień nie zabrakło też wartkiej akcji. Ogólnie wypada dobrze.

Zakończenie najdłuższej jak na razie historii z Wilqiem jest podobne do dwóch ostatnich części - dobre, ale nie aż tak, jak kiedyś. Po prostu jest mniej zabawnych, zaskakujących tekstów, niż wcześniej. Najbardziej ubawił mnie tekst na temat Przema. Poza tym mam wrażenie, że rysunek w Wilq staje się niedbały. Z bardzo uproszczonej, dziwacznej konwencji robi się rzecz bardziej szkicowa. Brakuje takich świetnych pobocznych sytuacji, jak policjant bawiący się Rzuffem.

Człowiek Paroovka, podobnie jak Jeż Jerzy, jest na standardowym, poziomie - zabawny i sprawnie narysowany.

Yoszko, czyli blada kalka Niewiadomskiego, zawitał również do "Produktu". Autor ten musi jednak jeszcze długo popracować, gdyż nie potrafi nawet utrzymać podobieństwa postaci. Nie mam nic przeciwko rysunkowi awangardowemu, jednak Yoszko po prostu sobie nie radzi. Scenariusz nie jest zbyt ciekawy, poza gagiem na temat wielkości kadru.

Likwidator, czyli bezpośredniego przedstawiania poglądów autora ciąg dalszy. O ile fragment w USA jest w porządku, to część tocząca się w Polsce to kolejna, całkowicie nieciekawa prezentacja radykalnej postawy autora, oczywiście pełna bezsensownej przemocy. Rozmowa z drwalami prowadzona jest standardowym schematem, w którym Likwidator zbija każdy argument bez najmniejszego problemu a jego rozmówca sypie bardzo mądrymi tekstami, mimo że jest zwykłym robotnikiem. Cieszy mnie zapowiedź, że to przedostatni odcinek Likwidatora w "Produkcie", wolałbym raczej paski z Redaktorem Szwędakiem.

"Phantasmata" nie przestaje zadziwiać niesamowitą fabułą rodem z sennego koszmaru, połączoną z doskonale do tego pasującym, specyficznym rysunkiem.

Za dużo lania wody w bardzo swobodnie pisanych recenzjach, poza tym oceny w formie liczb nijak mają się do oceny słownej. Chmielu w tekście VS podejmuje słuszną walkę z dyskryminacją pewnych grup komiksów. Również "Kącik Białego Kruka" jest w porządku, zwłaszcza z powodu bogatego materiału ilustracyjnego. Teksty o Dixonie i Spidey'u trochę zbyt ogólnikowe. Ostry atak na tekst "Komiksomania" Chełminiaka opublikowany we "Wprost" nr 1024 przeprowadził Śledziu. Chociaż gniew Michała wydaje się słuszny, to nie sądzę, żeby takie podejście było odpowiednie. Jest sporo dobrych fragmentów, jednak zbyt wiele w tym tekście zwykłych ataków na niskim poziomie. Artykuł ilustrują świetne rysunki Minkiewicza. W tekście o Nine Inch Nails za dużo zachwytów, za dużo tytułów i zdecydowanie za mało treści. Prawie nic o Reznorze, zbyt mało o jego muzyce. Całkowity brak informacji o Nine Inch Nails Live. A do tego wtręty Mirowskiego, które wyłącznie denerwują i są całkowicie zbędne. Zupełnie nie rozumiem znaczenia tytułu artykułu. Recenzje płyt całkowicie niepotrzebne.

Mimo pewnych wpadek ogólny obraz tego numeru jest bardzo pozytywny. Warto kupić!

[Jarek Obważanek]

Wydawca: Niezależna Prasa
144 strony, format A4, miękka oprawa, papier matowy, czarno-biały
Cena: 14,98 zł

Poglądy wyrażane w recenzjach są osobistymi odczuciami ich autora i nie powinny być uznawane za prawdy objawione.

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa