 |
|
Nowy "Produkt" to ogromna cegła. Co prawda kosztuje niemal
15 złotych, ale przy 144 stronach zawartości wychodzi zaledwie 10 groszy
za stronę - to prawie za darmo. Wraz ze wzrostem objętości zaobserwowałem
również wzrost jakości. Ale po kolei.
"Mondo & Dab" zaczyna się od świetnego wstępu narratora,
później akcja toczy się średnio, ale po pewnym czasie znakomicie się rozkręca
i do końca jest bardzo radosna (koniec obleśny, ale w klimacie całości).
Historia jest przyjemnie absurdalna i zwariowana, świetnie pasuje do niej
swobodna kreska Śledzia. Rzucają się w oczy fragmenty tuszowane przez
Kurta - nie z powodu ich niższej jakości, tylko z powodu miększej kreski.
W historii o Jeżu Jerzym można zaobserwować postęp rysunkowy Leśniaka,
który w swojej specyficznej manierze mimo wszystko stara się rysować ludzi
dość szczegółowo. Fabularnie odcinek jest przyjemny, chociaż fakt umieszczenia
w nim koncertu Cool Kids Of Death nieco denerwuje.
Komiksy KRLa znacznie lepsze, niż w poprzednim numerze. Przede wszystkim
znakomity humor, poza tym - dzięki nieobecności Śledzia - równy rysunek
w bardzo prymitywnej, oszczędnej manierze.
Bizon w "Pokoleniach" za bardzo zagłębił się w wymyślanie pokręconych
losów swoich bohaterów, co zupełnie nie sprawdza się w krótkich odcinkach.
Przeczytałem ostatnio wszystkie odcinki na raz i dopiero w ten sposób
złapałem sens poszczególnych odcinków. Przede wszystkim rzuca się w oczy,
że "Pokolenia" nie są już tak zabawne, jak na początku. Wtedy
zawiłości fabularne były mniej istotne, bo seria była zabawna. Teraz humor
jest znacznie słabszy i nie bardzo wiadomo o co chodzi bez przeczytania
całości. Rysunkowo nowy odcinek jest zbyt ciężki, może Bizon powinien
zmienić narzędzie na cieńsze, a może po prostu zubożyć kadry (rysunek
ostatni wygląda dobrze, jest czysty i czytelny).
Myszkowski tym razem wyczarował 17 stron "Emilii, Tanka & Profesora",
a słowo "wyczarował" jest chyba najbardziej na miejscu. Pominąwszy
drobne problemy w kilku portretach, plansze Filipa robią ogromne wrażenie.
Jego rozbuchane rysunki są pełne detali a przy tym swobodne, pełne odlotów
a przy tym zdyscyplinowane. Widać ogromny nakład pracy, jaki autor włożył
w każdą planszę. Fabularnie odcinek jest dobry, bardzo zabawny.
W tym numerze pojawiła się strona z trzema paskami komiksowymi. Odcinek
"Kotka i Myszki" FILa bardzo słaby, nie spowodował u mnie nawet
uśmiechu. Rewelacyjne są za to dwa kolejne paski - "Pan W."
Lachowicza oraz "Florian i Gloria" Gonzalesa. Być może nie zareagowałbym
tak żywiołowo na "Pana W.", gdybym nie czytał wcześniej dużej
porcji jego przygód w drugim numerze magazynu "Komiks - Czerwony
karzeł".
"Czas Ludzi Cienia" jest całkowicie poważnym komiksem. Zagadkowe
morderstwo i jego wyjaśnienie, całość w oskarżycielskim tonie. Może głębszego
sensu nabiera to z muzyką Sweet Noise, ale nie miałem możliwości sprawdzić.
Tutaj Myszkowski zaprezentował styl znany ze "Stana Woyennego"
- znacznie swobodniejszy, prostszy, bardziej szkicowy, z większą ilością
czerni, niż w "Emilii, Tanku & Profesorze". Robi to średnie
wrażenie, ale dobrze pasuje do opowieści. Razi brak ostrości kreski -
jest rozmyta.
Drugi odcinek "Shinear" sprawia wrażenie zupełnie innego komiksu.
Brak akcji, mnóstwo wyjaśnień na temat świata przedstawionego. Właściwie
to tylko wstęp do jakiejś szerzej zakrojonej akcji. Rysunki tym razem
posiadają odpowiedni poziom czerni. Całość wygląda znakomicie, ogromny
rozmach i swoboda przy zdyscyplinowanej, dokładnej kresce.
Weatherspoon zaprezentował bardzo przemyślany fabularnie odcinek "Josephine".
Na początku wydaje się całkowicie bezsensowny, lecz im bliżej końca, tym
bardziej wszystko staje się jasne i w efekcie okazuje się, że to bardzo
dobra historia. Nadal sądzę, że kadry na wielu stronach są zbyt małe,
toną w mnogości szczegółów, ocierając się o utratę czytelności. Na stronie
73 tych wad nie ma, chociaż są zbyt małe odstępy między kadrami. Moje
uwagi nie dotyczą strony 83 - doskonale rozumiem zamysł autora i ta plansza
mi się podoba. Generalnie Clarence prezentuje bardzo dobry, szczegółowy,
dość realistyczny rysunek, który zdradza pewne inspiracje Mignolą.
Sytuacja w "Gudrun" wyraźnie się rozjaśniła i to nie tylko
fabularnie. Kurt nieco zbliżył się do starego stylu znanego z "Gangsty",
przez co na rysunkach nieco więcej widać. Pod względem grafiki jestem
z tego odcinka bardzo zadowolony, mimo że na ostatniej stronie Kurt poszedł
na łatwiznę i umieścił trzy kopie tego samego kadru. Z kolei Śledziu rozjaśnił
bardzo sytuację fabularną. Mocno powiało "Rokiem 1984" Orwella.
Obok wyjaśnień nie zabrakło też wartkiej akcji. Ogólnie wypada dobrze.
Zakończenie najdłuższej jak na razie historii z Wilqiem jest podobne
do dwóch ostatnich części - dobre, ale nie aż tak, jak kiedyś. Po prostu
jest mniej zabawnych, zaskakujących tekstów, niż wcześniej. Najbardziej
ubawił mnie tekst na temat Przema. Poza tym mam wrażenie, że rysunek w
Wilq staje się niedbały. Z bardzo uproszczonej, dziwacznej konwencji robi
się rzecz bardziej szkicowa. Brakuje takich świetnych pobocznych sytuacji,
jak policjant bawiący się Rzuffem.
Człowiek Paroovka, podobnie jak Jeż Jerzy, jest na standardowym, poziomie
- zabawny i sprawnie narysowany.
Yoszko, czyli blada kalka Niewiadomskiego, zawitał również do "Produktu".
Autor ten musi jednak jeszcze długo popracować, gdyż nie potrafi nawet
utrzymać podobieństwa postaci. Nie mam nic przeciwko rysunkowi awangardowemu,
jednak Yoszko po prostu sobie nie radzi. Scenariusz nie jest zbyt ciekawy,
poza gagiem na temat wielkości kadru.
Likwidator, czyli bezpośredniego przedstawiania poglądów autora ciąg
dalszy. O ile fragment w USA jest w porządku, to część tocząca się w Polsce
to kolejna, całkowicie nieciekawa prezentacja radykalnej postawy autora,
oczywiście pełna bezsensownej przemocy. Rozmowa z drwalami prowadzona
jest standardowym schematem, w którym Likwidator zbija każdy argument
bez najmniejszego problemu a jego rozmówca sypie bardzo mądrymi tekstami,
mimo że jest zwykłym robotnikiem. Cieszy mnie zapowiedź, że to przedostatni
odcinek Likwidatora w "Produkcie", wolałbym raczej paski z Redaktorem
Szwędakiem.
"Phantasmata" nie przestaje zadziwiać niesamowitą fabułą rodem
z sennego koszmaru, połączoną z doskonale do tego pasującym, specyficznym
rysunkiem.
Za dużo lania wody w bardzo swobodnie pisanych recenzjach, poza tym oceny
w formie liczb nijak mają się do oceny słownej. Chmielu w tekście VS podejmuje
słuszną walkę z dyskryminacją pewnych grup komiksów. Również "Kącik
Białego Kruka" jest w porządku, zwłaszcza z powodu bogatego materiału
ilustracyjnego. Teksty o Dixonie i Spidey'u trochę zbyt ogólnikowe. Ostry
atak na tekst "Komiksomania" Chełminiaka opublikowany we "Wprost"
nr 1024 przeprowadził Śledziu. Chociaż gniew Michała wydaje się słuszny,
to nie sądzę, żeby takie podejście było odpowiednie. Jest sporo dobrych
fragmentów, jednak zbyt wiele w tym tekście zwykłych ataków na niskim
poziomie. Artykuł ilustrują świetne rysunki Minkiewicza. W tekście o Nine
Inch Nails za dużo zachwytów, za dużo tytułów i zdecydowanie za mało treści.
Prawie nic o Reznorze, zbyt mało o jego muzyce. Całkowity brak informacji
o Nine Inch Nails Live. A do tego wtręty Mirowskiego, które wyłącznie
denerwują i są całkowicie zbędne. Zupełnie nie rozumiem znaczenia tytułu
artykułu. Recenzje płyt całkowicie niepotrzebne.
Mimo pewnych wpadek ogólny obraz tego numeru jest bardzo pozytywny. Warto
kupić!
[Jarek Obważanek]
Wydawca: Niezależna Prasa
144 strony, format A4, miękka oprawa, papier matowy, czarno-biały
Cena: 14,98 zł
|