ARTYKUŁY

Wojciech Birek

Enki Bilal w komiksie i w kinie

Nazwisko Enki Bilala znane jest polskim fanatykom komiksu doskonale. Pojawiło się kilka sporych artykułów na jego temat (sam napisałem jeden do "Galerii" "Fantastyki"; w "Komiksie" pojawił się artykuł Jurka Szyłaka, i nie był to chyba jedyny tekst na jego temat tego autora), a jedynym numerze pisma "CDN" rozpoczął się druk "Targowiska Nieśmiertelnych", a w kolekcjach polskich zbieraczy pełno jest albumów Bilala. Większość naszych młodych (chłe chłe... młodych) komiksiarzy chętnie przyznaje się do fascynacji twórczością i stylem tego twórcy. Tymczasem ilu z nas tak naprawdę zna Bilala? Za co tak naprawdę się go ceni i podziwia? I jaka tak naprawdę jest ta jego podziwiana twórczość? Korzystając z okazji, że w pierwszej połowie tego roku wszedł na ekrany kin jego drugi film fabularny - "Tykho Moon" - postanowiłem zestawić ze sobą filmowe i komiksowe dokonania Bilala.

Oczywiście nie będzie to jakaś wszechogarniająca synteza, obejmująca opera omnia artysty; nie będę też w tym omówieniu do końca sprawiedliwy, a to z przyczyn zupełnie obiektywnych: oto o ile z jego komiksowych dokonań wziąłem na warsztat jego koronne dzieło - autorską trylogię Nikopola - Bilala-filmowca znam tylko z jego pierwszego filmu: "Bunker Palace Hotel", którego znajomość zawdzięczam niedawnej (sprzed dosłownie kilku dni) inicjatywie francuskiej TV5, która wyemitowała film w ramach specjalnego bloku programowego, poświęconego komiksom. Ale korzystając z okazji, że tę znajomość posiadłem, postanowiłem się nią z tu obecnymi podzielić.

Nie będę rozwodził się nad biografią rysownika. Jugosłowianin Enes Bilal, urodzony w Belgradzie (dziś Serbia) w 1951 r., w wieku 10 lat wyemigrował z rodzicami do Francji. Zwycięzca konkursu tygodnika "Pilote", zaczynał tem od krótkich historyjek, szybko wypracowując własną poetykę rysunku i fantastycznej opowieści. Od widocznego z początku wpływu Moebiusa odszedł w kierunku obrazu intensywnego malarsko, łączącego kryjąco użyte farby z pastelą i (czasem) retuszowaną mocno fotografią. Z bardziej znanych jego komiksów wymienię legendarnego już "Exterminatora 17", cykl rysowanych do scenariuszy Pierre'a Christina "Legend dnia dzisiejszego" z wyjątkowym i bardzo dobrym komiksowo polonicum - "Polowanie", którego akcja rozgrywa się pod koniec lat 70-tych w polskich Bieszczadach. Jest realizatorem kilku albumów, będących swoistymi eksperymentami w łączeniu słowa i obrazu, i ciekawych prób scenografii filmowej. Jego stricte komiksowa działalność jest w ostatnich latach niezmiernie oszczędna, a sprowadza się ona w zasadzie do wspomnianego trzyczęściowego, zamkniętego już cyklu o Nikopolu, zapoczątkowanego w 1980 r. komiksem "Targowisko Nieśmiertelnych", kontynuowanego w sześć lat później utworem "Kobieta-Pułapka", a zakończonego po kolejnych sześciu latach - w 1992 r. "Zimnym Równikiem". W międzyczasie zrealizował Bilal dwa filmy fabularne: w 1989 r. "Bunker Palace Hotel, a w ostatnim roku "Tykho moon".

Fragmenty "Targowiska..." były jednym z pierwszych nowoczesnych zachodnich komiksów, jakie dane mi było oglądać, i wywarły na mnie niesamowite wrażenie. Komiks o tak niezwykle swobodnej wyobraźni, wspartej tak sugestywnym rysunkiem okazał się w lekturze jeszcze bardziej fantastycznym dokonaniem. Historia z 2023 r., ze zmienionego nie do poznania Paryża (autonomiczne miasto, rządzone przez faszystowskiego dyktatora, pełne jednocześnie nędzarzy i istot pozaziemskich, w którym dochodzi do zadziwiającego spotkania: dezertera i skazańca z przeszłości Alcide'a Nikopola ze zbuntowanym bogiem egipskim Horusem. Nikopol wraca na ziemię w kapsule hibernacyjnej, w której przez ostatnie trzydzieści lat krążył po kosmosie; kapsuła zostaje zestrzelona nad Paryżem, a w wyniku upadku nieszczęsny rozbitek traci nogę. Przed niechybną śmiercią ratuje go Horus, zamieszkując jego ciało i posługując się nim do własnych celów. Horus opuścił radę bogów egipskich, z którymi się skłócił, i próbuje zdobyć władzę w Paryżu, od którego obecnego gubernatora egipskie bóstwa próbują bezskutecznie nabyć paliwo do swojego pojazdu (w kształcie latającej piramidy, a jakże!). W tym celu jednak potrzebne mu jest jakieś ludzkie ciało, wytrzymałe na jego w nim obecność. Nikopol okazuje się tu najbardziej podatny, choć jemu samemu niezbyt się to podoba. Z doczepioną w miejsce utraconej stalową nogą (spreparowaną przez Horusa z szyny w podziemiach opuszczonego metra) zaczyna Nikopol marsz po władzę, znacząc jego kolejne etapy martwymi ciałami. Ten zbrodniczy proceder zawdzięcza zdolnościom Horusa, dla którego życie nędznych śmiertelników niewiele znaczy. Z Horusem pod skórą zajmuje miejsce w czecho-sowieckiej (!) drużynie hokejowej i przyczynia się do walnego zwycięstwa gości w meczu z drużyną Czarnych Strzał z Paryża. Potem jednak zwycięski zawodnik podczas wywiadu telewizyjnego ogłasza swoją decyzję pozostania w Paryżu pod nowymn reżimem. "Wybiera wolność", choć fakt ten budzi zdziwienie nawet w samym paryskim gubernatorze Choublancu. Ten organizuje jednak spotkanie z dysydentem przed kamerami tv (w celach oczywiście propagandowych). Jednak przed tymi kamerami pod działaniem horusowej hipnozy abdykuje na rzecz Nikopola. Jednym słowem: skandal!

Zamach stanu okazuje się jednak dopiero początkiem walki. Sekretarz (i kochanek) dyktatora wspomagany przez kota-telepatę Gogola z planety Algol podejmuje próbę odzyskania władzy; nieoczekiwanie pojawia się też trzeci pretendent do gubernatorskiego stołka - robot XB2 - towarzysz Nikopola z kosmicznej kapsuły. Ten z kolei został wystawiony do rywalizacji przez boga Anubisa i jego egipskich popleczników. Rywalizacja kończy się krwawo: Horus zabija Vertegoutte'a, który uprzedza go, unicestwiając wcześniej robota; jednocześnie wysłany przez Gogola pozaziemski robal morduje Nikopola. Tu jednak pojawiają się bogowie egipscy, chcący zakończyć swoje porachunki z buntowniczym Horusem, i reanimują biedaka. Horus staje przed boskim sądem i zostaje skazany na kilkuwiekowe odosobnienie w kamiennym bloku w ścianie latającej piramidy. Opuszczony przez boskiego towarzysza Nikopol popada w rodzaj katatonii: traci kontakt ze światem, a jedyne słowa, jakie z siebie wydaje - to fragmenty wierszy Baudelaire'a. Jego miejsce przy władzy zajmuje jego syn - Alcide junior, urodzony po jego zesłaniu w kosmos i z racji hibernacji ojca będący jego równoletnim sobowtórem.

Komiks, dość ekstrawagancki w treści, swobodnie mieszający konwencje i mnożący karkołomne paradoksy - bronił się sugestywnością obrazu i świetnym nastrojem. Będący igraszką w ręku boga-buntownika bohater o pełnej rezygnacji twarzy niemieckiego aktora Brunona Ganza trafia do świata, którego nie zna i nie rozumie. Z drugiej strony sam Horus okazuje się postacią dla Nikopola zbawczą, ofiarując mu cel egzystencji i pozwalając przez chwilę żyć intensywnie, choć nie do końca według własnych planów. Horus jest w tym związku nie bezdusznym tyranem, lecz partnerem, w pewnym stopniu również uzależnionym od swego ludzkiego nosiciela. Wątek ten znajduje swoje dopełnienie w pożegnalnym przemówieniu Horusa z ostatniej części trylogii.

Jedno jeszcze należy dodać w uzupełnieniu opisu świata "Targowiska...": nie ma w nim kobiet, a raczej kobiet atrakcyjnych. Mówi się tylko, że reżim gubernatora Choublanca zamknął w podziemnych klinikach kilkadziesiąt tysięcy kobiet w wieku rozrodczym w celu wyhodowania armii posłusznych systemowi janczarów. Kobiety te zostają w wyniku nikopolowskiego przewrotu uwolnione. Zaś władza Nikopola nie ma bynajmniej charakteru demokratycznego. Sposób jej sprawowania, jak i obowiązująca w nowym systemie moda wskazują jednoznacznie na jego komunistyczno-sowiecki charakter.

Jako że w pierwszym komiksie nie było kobiet - autor wokół niezwykłej postaci kobiecej zbudował drugą część. Akcja "Kobiety-pułapki" rozgrywa się w dwa lata po pierwszej, w Londynie. Bohaterką komiksu jest Jill Bioskop - angielska dziennikarka, pisząca swoje korespondencje na prototypowym "script-walkerze" i związana intensywnym związkiem uczuciowym z niejakim Johnem - jedynym znanym na Ziemi przedstawicielem cywilizacji Alferacjan. John jest istotą zmuszoną do unikania kontaktu naskórka ze światłem, ale staje się obiektem szalonej miłości ze strony Jill - kobiety o białej zupełnie skórze i niebieskich włosach. Niebieski kolor mają także łzy Jill. Kiedy John ginie jako przypadkowa ofiara bombowego zamachu w śródmiejskiej wojnie w Londynie - Jill w rozpaczy sięga po drastyczne środki r towania własnej psychik . Zażywane regularnie "pigułki zapomnienia" Johna powodują wypaczenia obrazu rzeczywistości i prowadzą do serii morderstw, dokonywanych przez J ll na k lejnych partnerach seksualnych. Białoskóra i niebieskowłosa reporterka zaczyna postrzegać świat zalewany krwawą czerwienią. Wyjeżdża z Londynu do Berlina, oczekującego na powrót na Ziemię ludzkiej wyprawy kosmicznej. Do Berlina jedzie też wyrwany z letargu Nikopol. Jedzie na spotkanie z Horusem. Bowiem Horus, uwolniony przez nieświadomych zagrożenia kosmonautów, w kolejnych, choć niezbyt wytrzymałych na jego ingerencję ciałach, wraca na Ziemię. Nikopol wie o powrocie Horusa za sprawą towrzyszącego mu w klinice czarnego kota, w którym rozpoznamy w finale Gogola z "Targowiska...". Trójka bohaterów spotyka się w hotelu w momencie, gdy Jill popada w skrajne, śmiertelne stadium zatrucia psychotropem Johna. Wówczas też zjawia się John (jak się okazuje, Alferacjanina niełatwo zabić) i podaje dziewczynie właściwe - żółte - zamiast czerwonych - pigułki. Ta część opowieści kończy się - w przeciwieństwie do poprzedniej - względnym happy endem: Nikopol, Horus i Jill uciekają na południe - do Egiptu, by przeżyć tam sielski, ciepły okres z dala od absurdalnych konfliktów i jakoś ułożyć sobie życie razem. Jednak w ślad za nimi rusza na południe znana nam już latająca piramida...

Komiks poza mocną, poruszającą fabułą przyciąga uwagę swoim formalnym wyrafinowaniem. Obok wyraźnej konsekwencji w użyciu kolorów (biały, czarny i trzy kolory podstawowe) znajduje się w nim cały zestaw oryginalnych środków narracyjnych. Akcję komentują fragmenty zapisków Jill, dokonywanych na Script Walkerze. Zapiski te stają się świadectwem postępującego rozpadu świadomości Jill. W komiksie pojawiają się tylko ich fragmenty, ale możemy się zapoznać także z ich całością, zawartą w dołączonym do komiksu numerze pisma "Liberation" z 1993 r. Do tego bowiem momentu w czasoprzestrzeni wadliwie skonstruowany Script Walker przesyłał korespondencje Jill. W gazecie z przeszłości-przyszłości (komiks powstał w 1986 r.) poza dziwnym przekazem znajdziemy też "błyskotliwe" analizy ówczesnych mędrków, podważających prawdziwość mistyfikacji i znajdujących na to niezbite dowody. "Kobieta-pułapka" stanowi nie tylko godne dopełnienie "Targowiska...". Jest niekwestionowanym arcydziełem komiksu, zaś postać Jill Bioskop stała się dla Bilala jego Emmą Bovary (tylną okładkę komiksu zdobi zdjęcie autora z jego rysowaną bohaterką). Jill wraca potem jeszcze niejednokrotnie w grafikach, aranżacjach przestrzennych rysownika, stając się jego postacią-wizytówką. I jest tego godna.

W 1992 r. pojawiła się ostatnia część trylogii, dopełniająca losów bohaterów cyklu i w imponującym stylu zamykająca go artystycznie. Jakość i bogactwo tego komiksu w pełni usprawiedliwia sześcioletni okres oczekiwania na jego powstanie. Świat jawi się tu równie bogaty, nierzeczywisty i pełen absurdalnych paradoksów i sprzeczności, a jednocześnie - mimo wszystko - niezwykle sugestywny. Nie jest to jednak kalka ogranych już w poprzednich częściach pomysłów. Akcja komiksu dzieje się w jedenaście lat po rozpoczęciu sagi w Afryce. Rzeczywistość uległa tu kolejnemu poszerzeniu i wzbogaceniu. Obok bogów, ludzi i istot pozaziemskich zapełniają ją cieszące się zupełnym z nimi równouprawnieniem zwierzęta. Afrykańska menażeria tłumnie podróżuje koleją, przewala się po ulicach miast, staje się obiektem działań administracji, słowem dostępuje pełnego uczłowieczenia. Inną cechą pokazanego w komiksie świata jest ogarniająca wszelkie jego aspekty mania łączenia sprzecznych zjawisk i mierzenia wszystkiego w odpowiednich skalach. Zaczyna się od zwykłej skali temperatur Andresa Celsjusza, a kończy np. na skali Karpowa-Tysona, mierzącej osiągnięcia w popularnej dyscyplinie sportowej "chess-boxing" - czyli dwuboju szachowo-bokserskim. Przybysze do miasta Equator City (zarówno ludzcy, jak i zwierzęcy) poddawani są wszechstronnym badaniom, określającym liczbowo ich kondycję fizyczną i psychiczną. Nawet zwierzęcy odór w zatłoczonych przedziałach kolei transafrykańskiej ma swoją skalę!

Akcja komiksu rozgrywa się w dwóch miejscach: w zapuszczonej miejscowości Dembi-Dolo i położonym na równiku mieście Equator City. To ostatnie tym się m.in. odznacza, że wytworzył się tam zadziwiający mikroklimat: na samym równiku panują tam 40-stopniowe mrozy i pada śnieg. Do tej to miejscowości wyrusza (zresztą na chybił-trafił) Nikopol-syn, który, po obaleniu jego rządu w Paryżu, szuka swego ojca-bliźniaka. Trafia początkowo do Dembi-Dolo, gdzie nawiedzony reżyser Giancarlo Donadoni kręci z uporem film o historii Jill Bioskop i Nikopola-ojca. Dziwne to przedsięwzięcie: bohaterowie sami początkowo grali własne role, z czasem jednak doszło do ich rozstania; wówczas zastąpili ich murzyńscy aktorzy. Barwna taśma zastąpiona zostaje czarno-białą i tak degeneracja procesu kreacji postępuje, aż do śmierci reżysera w trakcie jednego z ujęć. Fragmenty dzieła możemy obejrzeć w postaci skrawków taśmy, tworzącej wizualne przerywniki w akcji komiksu.

W pociągu do Equator City Niko (bo tak nazywany jest syn bohatera "Targowiska...") poznaje Yelenę Prokosh-Totoobi - piękną genetyczkę, w której z miejsca się zakochuje. Yelena przemierza Afrykę, tropiąc Jill Bioskop, a to ze względu na niezwykłe dziecko, które ta w dramatycznych okolicznościach urodziła. Obiecująco zapowiadającą się podróż we dwoje zakłóca para intruzów: jest to mistrz "chess-boxingu" Johnelvis Johnelvisson i jego zausznik o "betonowej minie". Ci ostatni zmierzają do Equator City na mecz stulecia, w którym przeciwnikiem pana J-E ma być niejaki Loopkin. W tym ostatnim szybko poznajemy Nikopola-ojca, któremu Horus na pożegnanie (postanowił zakończyć secesję i powrócić na swój latający panteon) obiecał ułatwić zdobycie mistrzowskiego tytułu. Niko ze względu na podły stan zdrowia (tylko 5,2 stopnia!) nie zostaje wpuszczony do miasta, trafiając w zamian do kliniki (skąd będzie musiał potem uciekać, zabiwszy pielęgniarkę, zresztą również niezwykle malowniczą postać).

Tymczasem tak Horus, jak i Nikopol coraz mocniej uświadamiają sobie konieczność rozstania. Horus widzi już wiszącą jak memento nad miastem latającą piramidę, zaś Nikopol odczuwa z jednej strony fizyczną wprost tęsknotę za Jill, zaś z drugiej ujemne skutki zbyt bliskiego obcowania z bóstwem. Te ostatnie objawiają się np. w formie postępującej zamiany poszczególnych par głosek w wypowiedziach bohatera, które z czasem zaczynają brzmieć jak niezrozumiały szyfr. Walka z Johnelvissonem na ringu kończy się dla Loopkina trochę podobnie, jak ostatni pojedynek dla Andrzeja Gołoty - Horus jest zmuszony opuścić jego ciało, czując nadchodzący kryzys. Jednak podczas meczu Niko-syn odnajduje w tłumie kibiców Jill Bioskop. Spotkanie to jednak nie kończy się żadnym rozstrzygnięciem. Kiedy podczas drugiego meczu - tego szachowego - zmaltretowany fizycznie i psychicznie Loopkin zaczyna łamać reguły gry, ruszając jednocześnie dwiema figurami - Horus traci cierpliwość i zabija Johnelvissona swym boskim wzrokiem. Obserwujący to Anubis uznaje to za ostateczny dowód upadku Horusa i w ciele Nika-syna wyrusza na rozstrzygające z nim spotkanie. Tak oto w ciałach dwu mężczyzn spotykają się dwaj bogowie. Spotykają się po to, by razem odlecieć do piramidy. Pozostawiony samemu sobie Nikopol jest jednak czystą, niezapisaną kartą. Horus, nie bacząc na jego protesty, oczyścił mu pamięć; Nikopol musi teraz zrekonstruować swoją osobowość. Jednocześnie Jill zażywa ostatnią żółtą pigułkę Johna i wymazuje z pamięci Nikopola. Kiedy się więc spotkają, potraktują się jak obcy sobie ludzie.

Równie dziwne są losy pozostałej pary bohaterów. Niko po ucieczce postanawia odszukać Yelenę, zostawia jej swój numer telefonu, a następnie - wzięty omyłkowo za ojca - zostaje uśpiony przez wysłanników rządzącej miastem ni to mafijnej junty, ni to naukowej korporacji. Jako osobnik stanowiący zagrożenie dla miasta Niko zostaje zamrożony i wystrzelony na orbitę w satelicie wraz z kontyngentem doświadczalnych zwierząt. Satelita ma powrócić na Ziemię za 20 lat. Startujący satelita powoduje naruszenie pola, stabilizującego pozycję piramidy nad miastem; piramida spada na centrum miasta, stając się początkiem upadku junty. Bogowie nic sobie z katastrofy nie robiąc, kontynuują odczytywanie aktu oskarżenia przeciw Horusowi (999 pozycji).

Yelena tymczasem spotyka Nikopola-ojca, nie podejrzewając, że nie jest to jej znajomy z pociągu. Kochając się z nią, Nikopol recytuje Baudelaire'a. Zapytany, czy zawsze tak robi, odpowiada, że robi to po raz pierwszy, mając na myśli zarówno miłość, jak i Baudelaire'a ("Kto to taki, Baudelaire?" - pyta).

Jill, Yelena i Nikopol spotykają się w wytwórni w Dembi Dolo, gdzie Jill próbuje skończyć film Donadoniego. Yelenie dane jest tylko z daleka zobaczyć niesamowitego syna Jill - niebieską postać, której głowa łudząco przypomina głowę drapieżnego ptaka. Potem Jill kręci ostatnie ujęcie filmu: odlatujący w ciemność samolot, unoszący na pokładzie Yelenę i Nikopola. Na nieboskłonie majaczy światło satelity, unoszącego śpiącego lodowym snem Nikopola-syna, zaś po pustyni przetacza się trąba powietrzna, wzniesiona przez przemieszczającą się grupę postaci ludzkich o zwierzęcych głowach: bogowie egipscy na skutek kolizji pozbawieni zostali komfortowego pojazdu.

Autor, kończąc trylogię, dopuszcza się jednego jeszcze nietypowego zabiegu: oto na zakończenie każe postaciom przepowiedzieć sobie swoje dalsze losy. Wiemy więc, co po słowie KONIEC czeka każde z nich. A będzie to melanż szczęścia i cierpienia, nadziei i zawodów, euforia i koszmar. I nawet w tym, tak mieniącym się doznaniami zakończeniu, widzę siłę tego komiksu.

Należałoby teraz to monumentalne dzieło Bilala poddać interpretacji: powiedzieć coś o zawartej w nim diagnozie degenerującego się współczesnego świata, w którym jakoś nie umierają do końca totalitaryzmy, w którym cywilizacyjny postęp zamiast przynosić człowiekowi ukojenie wpędza go w coraz większą paranoję, w którym jednostka ciągle niezmiernie rzadko staje się pełnowartościowym podmiotem, często będąc tylko miotanym potężnymi siłami okruchem. Nie podejmę się tego jednak z jednego prostego powodu: nie ma na to czasu. Nawet tak obszerny opis dzieła Bilala nie wyczerpuje jego bogactwa i złożoności kompozycyjnej. Zadaję sobie tylko pytanie: czy gdyby Bilal urodził się lub mieszkał np. w Łodzi - miałby szanse tak niezwykły komiks opublikować w Polsce. Kto by go u nas poza garstką wariatów czytał?...

Obiecałem, że komiksowego Bilala porównam dzisiaj z Bilalem-filmowcem. Czynię to niniejszym. Niestety w porównaniu tym filmowiec wypada nader blado. "Bunker Palace Hotel", choć nosi niewątpliwe ślady wizualnej i fabularnej wyobraźni Bilala - ustępuje sugestywnością i intensywnością opowiedzianym przed chwilą komiksom. Tematem i klimatem najbliższy jest właściwie cenionemu, zrealizowanemu do scenariusza Pierre'a Christina komiksowi "Polowanie". Podobnie jak w komiksie grupka decydentów zżeranego korozją organizmu politycznego izoluje się w luksusowym ośrodku wypoczynkowym, tocząc swoje podłe gierki, i podobnie jak tam - jeden z graczy okazuje się bardziej od innych przemyślny i wyrafinowany, manipulując pozostałymi z diaboliczną wręcz sprawnością. O ile w komiksie rozgrywka toczyła się między prominentami państw Układu Warszawskiego - tu mamy do czynienia z nieokreślonym reżimem w kraju wstrząsanym jakąś rewolucją, zaś ustronny ośrodek wypoczynkowy zamieniony zostaje w podziemny bunkier, będący jednocześnie hotelem dla specjalnych gości i pałacem prezydenckim. Wśród gości obok byłych i obecnych członków reżimu znajdują się też: profesor Holm - właściciel molocha przemysłowego i wynalazca, rewolucjonistka Clara, która trafiła tu nieco przez przypadek - i były członek rządu, a obecnie buntownik Arkinson, ukryty pod fizjonomią niejakiego Nikolaia. Towarzystwo to daremnie oczekuje na pojawienie się samego prezydenta, licząc na cudowne odwrócenie przez niego sytuacji, która wyraźnie wymknęła się spod kontroli. Luksusowy w założeniu Hotel-Pałac okazuje się w rzeczywistości obskurną podziemną norą o koszmarnym wystroju, jeszcze bardziej koszmarnych wygodach i skrajnie koszmarnej obsłudze. Ta ostatnia składa się w całości z androidów, byle jak zrobionych i psujących się przy lada okazji. Naprawia się je w dobrze nam znany sposób: trzeba mocno uderzyć w kark. Goście Bunkra coraz wyraźniej uświadamiają sobie, że są więźniami tego labiryntu, i to więźniami skazanymi na śmierć. W obiekcie wszystko się stopniowo psuje, zaczyna brakować wody, potem wysiada ogrzewanie i wszystko zamarza. Kolejno giną hotelowi goście. Spiskowiec Arkinson okazuje się ciężko chorym paranoikiem. Jedyną zachowującą zdrowy rozsądek postacią poza Clarą jest profesor Holm, z kliniczną obojętnością obserwujący upadek niedawnych prominentów. On sam zresztą zdaje się przykładać ręki do ich zagłady. W zaskakującym (czy na pewno?) finale drugim sternikiem zagady starego świata okazuje się sam prezydent: mamy więc do czynienia z kolejnym przykładem zdalnie sterowanego buntu.

Zarówno wymowa, jak i kształt filmu dalekie są od doskonałości. Choć - jak już mówiłem - film w warstwie scenograficznej nosi piętno wyobraźni Bilala - znacznie ustępuje bogactwu i dotykalności komiksowych rysunków. W komiksach Bilala nie ma właściwie prostych linii - w filmie nie dało się ich uniknąć. Dekoracje należy tu raczej nazwać ascetycznymi, podobnie jak ascetyczna jest sama akcja filmu. Snujące się po korytarzach i schodach postacie tracą siłę, jaką mają pysznie narysowane kadry komiksów. Filmowi brak rytmu, zaś przygnębiający nastrój nie jest zbyt oryginalnym osiągnięciem. Oryginalny ton wnosi tu niepokojąca, dzika bałkańska muzyka, pełna ostrych, bliskich zawodzeniu śpiewów, czasem jednak nadmiernie szarpiąca nerwy, zbyt natrętna. Linia fabularna, wątła i obrzydliwie linearna, nie wytrzymuje porównania z różnorodnością komiksów, żonglujących słowem i obrazem w różnych funkcjach narracyjnych. Film, zrealizowany w całości w Jugosławii (jeszcze przed wojną) nosi piętno ubogiego budżetu. Mam tylko nadzieję, że ostatni film Bilala bardziej umiejętnie wykorzystuje olbrzymie przecież możliwości tego tworzywa.

[Wojciech Birek]

WRAK.PL - Komiksowa Agencja Prasowa